Sądzę że drzwi które wykorzystałam do zrobienia wieszaka były drzwiami kuchennymi lub od strychu.Góra była przeszklona a drewno w dobrym stanie.Bardzo ciężkie.Tym razem poszło mi szybciej z farbą -także wieloma warstwami gdyż nie zdzierałam jej jak zwykle nożem i szpachelką (tak były czyszczone np. widoczne drzwi)a super maszynką do czyszczenia która ledwo byłam w stanie utrzymać w rękach.Nożem czyściłabym parę godzin zapewne a tą maszynerią kilka minut.Na górna półeczkę -wykorzystałam starą półeczkę która towarzyszyła mi w czasach żakowskich.I chociaż jest z płyty mdf na którą mam prawie uczulenie tą jakoś lubię i tutaj dobrze mi się komponuje kolorystycznie
.Myślałam najpierw by przemalować ja na biało -jednak odpuściłam. Całość przelakierowałam bezbarwnym lakierem .Uchwyty stylizowane na stare kupiłam w zwykłym sklepie a małe z a'la kryształkami to prezent z UK.

Jak widać lampy' godnej' brak.
A tak wyglądał wieszaczek jeszcze w tzw.proszku.
Dzięki Panu E.-złotej rączce całość mogła zawisnąć w wiatrołapie.

Na razie na górze oparłam aluramę z pastelem opery za całe 5zł,wkrótce zapewne zagraci się ona mocno.
Tydzień pełen zmian w domku.
Kilka spraw podsuniętych do przodu .Sporo czeka w kolejce...
Ja zmieniłam tzw.upierzenie na głowie z rudości na biel -pewno metamorfoza nie na dłuższą metę do utrzymania ale póki co jest inaczej.Lubię takie wariackie zmiany..
Tymczasem ciepło pozdrawiam wszystkich goszczących u mnie
.(okazuje się nawet bliskie sąsiedztwo)-aga